Nie licząc „oczywistej” najstarszej na świecie profesji, kobiety w dwudziestoleciu międzywojennym profesjonalnie zajmowały się właściwie każdym nielegalnym zajęciem. Prostytutki, które z racji wieku albo osiągniętej pozycji w światku przestępczym przestawały czynnie uprawiać swój zawód , zazwyczaj zajmowały się zarządzaniem , przyuczaniem do zawodu, a nierzadko handlem żywym towarem na międzynarodową skalę. Nie brakowało jednak kobiet przemytniczek, fałszerek, właścicielek nielegalnych gorzelni, pomniejszych oszustek i załatwiaczek niezałatwianych spraw oraz, rzecz jasna, złodziejek wszelkiego rodzaju.*
Wojnę z patriarchalnym systemem wypowiedział wiek pary i elektryczności oraz postępująca rewolucja przemysłowa. Kiełkujące idee emancypacyjne stopniowo uwalniały kobiety nie tylko z fizycznych gorsetów, ale i sztywnych podziałów na świat męski i damski. Przed kobietami stanęły nowe możliwości – podjęcia pracy zarobkowej i nauki. I chociaż powstawały Latające Uniwersytety, to jednak Maria Skłodowska-Curie, aby móc studiować, a następnie rozwijać karierę naukową musiała wyemigrować do Francji. Zaś Anna Tomaszewiczówna, pierwsza Polka, która w Zurychu uzyskała doktorat z medycyny, chcąc nostryfikować swój dyplom i ubiegając się o przyjęcie do Warszawskiego Towarzystwa Lekarskiego wywołała skandal, a zrzeszeni w Towarzystwie lekarze orzekli, że dyplom obroniła z chęci „awanturnictwa”.
Główną jednak cezurą zmiany obyczajowej była I wojna światowa i okres międzywojenny. W listopadzie 1918 roku w Polsce Dekretem Tymczasowego Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego kobiety uzyskały wreszcie czynne i bierne prawa wyborcze. I chociaż męski świat niechętnie i dość powoli dzielił się swoimi kawałkami tortu, to wiatr zmian spowodował, że kobiety stopniowo zaczęły zajmować nie tylko stanowiska fabrycznych robotnic, ale również naukowców, lekarzy, policjantek, prokuratorów i sędziów.
Oczywiście płciowa „demokratyzacja” obejmowała też przestępczy światek. Jeszcze do połowy XIX wieku uważano, że kobieta nie jest zdolna do czynów przestępczych. Uważano, że zbrodnia (oprócz dzieciobójstwa, aborcji, otruć, czy kradzieży) nie leży w kobiecej naturze. Sam Freud twierdził, że damskie przestępstwa to tylko objaw frustracji spowodowanej zazdrością o penisa. Teorie mizoginów musiały jednak wkrótce ustąpić przed rozwojem kryminalistyki. Postępowania dowodowe, zbieranie śladów, przesłuchania świadków i metodyka śledcza znacznie ułatwiła ściganie przestępców, ale również przysłużyła się do rozwoju kryminologii, zajmującej się badaniem sprawców przestępstw i środowisk, które mają wpływ na popełniane kryminogenne czyny.
I okazało się, że narastająca fala przestępstw popełnianych przez kobiety, to nie jest efekt szału macicy, jak chciał uważać doktor Freud i jemu pokrewni. Chociaż pewien procent kobiet okradał, oszukiwał, zabijał z chęci zysku, zemsty, czy kaprysu chwilowej sławy, to jednak geneza dużej części wykrytych przestępstw wynikała z trudów codzienności. Kobiety zabijały z bezsilności, w obronie, w afekcie, bo miały dość bycia ofiarą, bo patriarchalny świat przełomu XIX i XX wieku był dla kobiet wciąż bardzo okrutny.
Recenzowana książka autorstwa Agnieszki Haskiej i Jerzego Stachowicza prezentuje zarówno przestępcze celebrytki, jak i ofiary wykorzystujące przestępstwo w obronie własnej. Mam jednak z tą książką pewien problem. A wszystko zaczęło się od tytułu – brzmi on „Bezlitosne. Najokrutniejsze kobiety dwudziestolecia międzywojennego”. Otóż jest to w pewnej mierze kłamstwo. Owszem, przytoczone przestępcze historie dotyczą tego okresu w historii. Nieprawdą natomiast jest to, jakoby wszystkie bohaterki były okrutnymi bestiami, jak sugeruje tytuł. Są tutaj przedstawione zbrodniarki, które zabijały z zimną krwią, ale i panie, które na miano bestii nie zasłużyły. Mało tego – autorzy skupili się nie tylko na kobietach, ale w treść wpletli również wiele przypadków przestępstw popełnionych przez mężczyzn lub w mieszanych duetach.
Minusem jest również zbyt duża ilość opisanych przypadków, przy tym wielokrotnie jedynie napomkniętych w gazetowym skrócie i ogólnikowo. Osobiście natomiast wolałabym poczytać o zaledwie kilku, ale obszerniej opisanych postaciach.
Na plus poczytuję sam temat publikacji - dwudziestolecie międzywojenne to ostatnio moje wielkie zaskoczenie. Jest interesującym okresem nie tylko w zakresie architektury i historii ogólnej, ale dzięki tej książce, zapulsowało również w sferze ciekawostek obyczajowych.
Gdyby „Bezlitosne” były bardziej przemyślaną formą nagromadzenia danych, mogłaby z powodzeniem konkurować z „Polskimi morderczyniami” Katarzyny Bondy. Jednakowoż tym, co jest szczególnie wyjątkowe w tej książce są przedruki wycinków z ówczesnych gazet. Przestępstwa, pomimo swojej ciemnej strony, są tym, co interesuje społeczeństwo najbardziej. Zatrute różowe kluski teściowej, „romantyczny” kwas solny, kradzież poprzez fałszywe zaręczyny, na wnuczka lub bratanka, przemyt sacharyny dzięki płaczącej gumowej lalce, czy przewóz pęcherzy ze spirytusem ulokowanych w staniku nieletniej i inne „przestępcze smaczki” – rozpalały wyobraźnię gawiedzi kiedyś i podobne przypadki ciekawią teraz. Jak się zatem okazuje - bulwarówki to nie jest wyłącznie podnieta współczesności. Codzienny przegląd oszustw, nienawiści i zazdrości zawsze zwiększa sprzedaż nakładu gazety – bez względu na to, czy nazywa się ona „Ilustrowany Kurier Codzienny”, „Głos Narodu”, „Tajny Detektyw”, „Superexpress”, czy „Fakt”.
Egzemplarz do recenzji przekazało wydawnictwo Akurat (imprint wyd. MUZA SA)
4/6
__________________________
4/6
__________________________
*cytat i fragmenty na zdjęciach: Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz – Bezlitosne. Najokrutniejsze kobiety dwudziestolecia międzywojennego, wyd. Akurat 2015