A zatem – rady. Wybitna specjalistka od przeżywania chce dać swojej rodzinie cenne wskazówki. Wszystkie sprawdzone, oparte na osobistym, bogatym doświadczeniu.
Na przykład:
należy ufarbować włosy,
należy zmienić głos,
należy patrzeć spojrzeniem spokojnym, pewnym siebie,
nie należy stawiać torby po żydowsku, ani wykręcać ścierki po żydowsku, ani odmawiać po żydowsku zdrowaśki *
Izolda Regensberg, Maria Pawlicka, Maria Hunkert – Żydówka, Polka i Niemka. Każda jest żoną jednego i tego samego mężczyzny: wysokiego, szczupłego, z prostymi, złotymi włosami Szajka Wolfa Regensberga. Każda zakochana w nim jednakowo i każda z taką samą determinacją zostaje podczas wojny „specjalistką od przeżywania” tylko po to, aby przeżyć mógł on i aby już nigdy nie zostali oboje rozdzieleni. Bo tak właściwie te wszystkie trzy kobiety to jedna i ta sama żona. Tylko wojna zmusiła ją do tego, by wcielać się w role innych kobiet.
Jeszcze przed wybuchem powstania w getcie warszawskim, kiedy była pielęgniarką dla chorych na tyfus, Izolda marzyła, aby zobaczyć czyjąś śmierć. Nie spodziewała się, że jej „marzenie” urzeczywistni się tak szybko i na tak wielką skalę. Że sama będzie uciekać przed śmiercią i przed nią chronić swoją rodzinę. Że będzie musiała zmienić się w Polkę, przefarbować na blond, nauczyć, żeby nie stawiać na stole torebki, jak to czynią Żydówki, nauczyć zdrowaśki i pamiętać, aby odmawiać ją niedbale. Będzie udawać, że kogoś nie zna, lub gorąco się przyznawać, że zna. Otrzyma życiową lekcję, że nie każdy, kto obiecuje pomoc – słowa dotrzyma, będzie opatrywać rany wrogom, przejedzie mnóstwo kilometrów, ucieknie z robót, trafi do Oświęcimia, ratunek „otrzyma” za pośrednictwem doktora Mengele… Że gdyby nie wzięto ją za prostytutkę, nie dowiedziałaby się o Mauthausen, nie pojechałaby do Wiednia, zostałaby w Warszawie i zginęła w powstaniu w piwnicy wraz z matką, że gdyby nie ucieczka z Guben, pewnie umarłaby na tyfus, nie weszła na most i nie byłoby jak w amerykańskim filmie, nie byłoby Szajki, dwóch córek i Izraela…
Życiorys Izoldy rzeczywiście brzmi jak dobry scenariusz na hollywoodzki film, zresztą ona sama chciała, aby jej rolę zagrała Elizabeth Taylor, która była do niej bardzo podobna. Filmu nie było, jest za to książka, którą napisała Hanna Krall. Czyta się ją jak nieprawdopodobny thriller, tymczasem to najprawdziwsza historia kobiety, która żyła, i która przeżyła – nie tylko powstanie w getcie warszawskim. Warto przeczytać ją nie tylko w tym rocznicowym, „żonkilowym” dniu.
6/6
__________________
Hanna Krall, Król kier na wylocie, wyd. Świat Książki 2006