„- Jak myślisz, jak świat wygląda z tamtej strony? – zapytała.
- Tak samo jak z naszej, tyle, że odwrotnie.”*
Czytając książkę, której fabuła rozgrywa się w szpitalu dla psychicznie chorych można spodziewać się wiele. Wszak nigdy nie wiadomo, czym mogą zaskoczyć osoby, których mózg funkcjonuje odmiennie od normy. Z takim samym nastawieniem rozpoczynałam czytać „Okna”. Z góry założyłam, że wszystko, na co tam napotkam może być surrealistyczne, psychodeliczne i ogólnie zwariowane.
Nie zawiodłam się. Pojawiły się pielęgniarki z anielskimi skrzydłami, ordynator wyobrażający sobie, iż jest końską muchą, którą próbuje plasnąć cycata podwładna, pacjent z nieustającą erekcją, skazany jest na noszenie piżamy, bo przez wzwód nie może dopiąć spodni, święte krzesło, będące świadkiem porodu psychicznie chorej, która marząc o dziecku karmiła piersią psa, oraz wyrastający nagle w gabinecie gąszcz słoneczników.
Nic z powyższych mnie nie zdziwiło. Przypomniałam sobie, że nie takie rzeczy działy się w „Przerwanej lekcji muzyki” Susanny Kaysen, w „Locie nad kukułczym gniazdem” Kena Kesseya, czy w rosyjskim „Domu wariatów” w reżyserii Andrieja Konczałowskiego. Nawet sobie pomyślałam, że „Okna” będą chciały aspirować do bycia polską odpowiedzią na książkę Kesseya…
Mam tymczasem dość mieszane uczucia związane z tą książką. Czytałam ją z nadzieją, że w końcu natrafię na jakąś akcję, na fragment, który mnie zainteresuje i pochłonie. Naprawdę na to liczyłam przerzucając kolejne kartki i kiedy dotarłam do ostatniej – pozostałam z wrażeniem, że moje oczekiwania rozminęły się z tym, co zaoferowała autorka"Okien". Czasami trafia się na książki, które sprawiają wrażenie napisanych dla samej idei ich wydania. I niestety – tak właśnie według mnie było w tym przypadku.
Aby nie umniejszyć powieści za bardzo, muszę jednak przyznać, że udał jej się, zapewne zamierzony, zabieg „zmylenia przeciwnika”. W pewnym momencie urojenia mają już wszyscy. Nawet czytelnik może się nagle złapać na tym, że przestaje wyłapywać, czy scena, którą czyta jest wydarzeniem w fabule, czy tylko snem, który przypadł w udziale jednemu z bohaterów.
Duży plus wędruje również dla Katarzyny Konior, której projekt okładki bezpośrednio odwołuje się do fragmentu w powieści.
Oglądałam kiedyś film „Las Vegas Parano”. To psychodela z udziałem Johnny’ego Deppa, wcielającego się w faceta z szalonych lat sześćdziesiątych, w których eksperymenty z LSD były normą. Kiedy o nim sobie przypominam, stwierdzam, iż jest to na tyle „pokręcony” film, że do końca nie wiadomo, co autorzy (scenarzysta i reżyser) mieli na myśli. Zarówno w trakcie oglądania, jak i po. Podobne wrażenie pozostawiły po sobie „Okna” Anny Kozak.
2/6
Książkę do recenzji przekazało wydawnictwo MUZA SA
Dla zainteresowanych tym tytułem – książkę zostawiam w notce wymiennej. Zerknij tam, jeżeli masz ochotę zostać jej nowym właścicielem ;)
___________________________
* Anna Kozak – Okna; wyd. Akurat 2014 (imprint wyd. MUZA SA)
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: