Sam początek listopada to u nas podwójne święto, bo urodziny obchodzę zarówno ja jak i Jacek. Tak się to fajnie złożyło. Wczoraj zatem zdmuchnęliśmy świeczki na wspólnym pysznym czekoladowym torcie.
Urodziny to święto, które nieodłącznie kojarzy się z mamą. Sama zresztą, od czasu urodzenia Jacka, uważam, że narodziny dziecka to również święto jego mamy. Traf chciał, że zupełnie przypadkiem przeglądając książki w dużym sklepie na literę "E" natknęłam się na książkę, która od razu przypadła mi do gustu i do narodzin oraz urodzin pasuje doskonale. Szczególnie, że Jacek od okołu 2 miesięcy jest zafascynowany faktem istnienia pępka nie tylko na jego ciele, ale również na ciele mamy i taty ;)
Kuku to chłopiec, w wieku powiedzmy przedszkolnym. Jest mu smutno, bo jego mama wyjechała na kilka dni i nie zostawiła mu żadnej pamiątki, która mogłaby sprawić, że o niej nie zapomni. Tata stara się na wiele sposobów, aby pocieszyć i zająć czymś malucha, ale atrakcyjne nie są ani klocki, ani nawet robienie naleśników, które Kuku tak bardzo lubi zjadać. Tęsknota za mamą jest silniejsza. W końcu na ojca spływa oświecenie i opowiada synkowi, że wprawdzie mamy nie będzie przez kilka dni, ale oczywiście, że zostawiła mu pewną ważną i najlepszą na świecie pamiątkę - pępek. Obaj zasiadają przed albumem ze zdjęciami ciążowymi mamy Kuku i tych z czasów jego narodzin. Kuku w końcu rozumie w czym rzecz i jest już szczęśliwy, że ma coś, co zawsze będzie mu przypominać o mamie. Ba! pępek zawsze z nim będzie, bo przecież nie sposób go zgubić. A co lepsze - taką pamiątkę po mamie mają wszyscy ludzie - nawet posunięty w latach dziadek Kuku.
Uwielbiam takie życiowe książeczki dla najmłodszych. Mamy ją od dwóch dni, a na życzenie Jacka przeczytałam ją w tym czasie już chyba z dziesięć razy. A to oznacza, że gorąco ją oboje polecamy :)
Monika Kamińska (tekst), Andrzej Tylkowski (ilustracje), Kuku i historia pępka, wyd. Mamania (Grupa Wydawnicza Relacja) 2018