W ostatnim wpisie z recenzją książki o kocie Homerze, obiecałam, że pokażę Wam moje koty książkowe. Jako że nie rzucam słów na wiatr – voila! Oto one :)
Na dobry początek domownicy:
Aleks – od początku wykazywał zainteresowanie książkami. Ze mną czytał „Braci Karamazow”. Następnie udał się na samodzielne poszukiwania. Przy okazji – kto powiedział, że na półkach mogą być tylko książki? ;)
Misia – kiedy poszukiwałam kandydatki na siostrę dla Aleksa i przeglądałam zdjęcia fundacyjne oraz z domów tymczasowych – zakochałam się w Misi właśnie z tych zdjęć. Jeszcze tego samego dnia podjęłam kroki zmierzające do jej adopcji.
Sami widzicie, że u nas ona się świetnie odnajduje – leżakowanie z książką to przyjemne zajęcie – wiedzą o tym nie tylko ludzie ;)
Kalendarz z kotem Simona podpowiada mi, że dzisiaj obchodzony jest Dzień Księgarza. Jakże mogłabym zatem nie wspomnieć o kotach księgarnianych i antykwarycznych?
„Cień wiatru” Carlosa Ruiza Zafona to obowiązkowa lektura każdego mola książkowego. Oprócz ciekawej książkowej fabuły, powieść kryje w sobie również zdjęcia, które kiedyś wykonał Francesco Catala Roca. Między innymi to zdjęcie:
Pierwszym z napotkanych na żywo kotów księgarskich był Dante z Antykwariatu Naukowego na ulicy Szewskiej we Wrocławiu. Zdjęcie wprawdzie pochodzi sprzed 6 lat, ale Dante wciąż tam króluje, ostatnio mając za towarzysza kota Fuko (wcześniej zwanego Fufu).
Drugim był Docent z Leksykonu (który teraz przemianował się na Matras) na warszawskim Nowym Świecie. Docenta możecie kojarzyć z głównego zdjęcia na facebookowym profilu Czytelniczego :)
W Warszawie w księgarni na Bagatelimieszka zaś Rudolf. Do niego akurat nie mam szczęścia. Albo słońce świeci w szybę, albo kota nie ma w witrynie, a jak już jest, to odwraca się grzbietem… A pukać w szybę przecież nie będę...
Nic straconego – pod tym linkiem możecie obejrzeć filmiki z Docentem i Rudolfem.
Skoro już mowa o kotach księgarskich, to warto jeszcze wspomnieć o bibliotecznych. W Noworosyjsku kot Kuzia jest pracownikiem biblioteki na pełen etat. Do jego obowiązków należy spanie, zabawianie czytelników i spacery po salach. Uposażenie przyjmuje w postaci karmy. Więcej tutaj.
Swoją drogą - Koty Książkowe to wcale nie taki młody mariaż. Już nawet w średniowieczu koty interesowały się książkami. Nawet dla potomnych zostawiły cenne rękopisy, o przepraszam – łapopisy ;)Zobaczcie sami.
A jeżeli jeszcze Wam mało kotów – oprócz żywych są jeszcze drewniaki. Też książkowe ;)
A jak wyglądają Wasze Koty Książkowe?
Pamiętajcie o konkursie. Na zdjęcia czekam do niedzieli 22. grudnia.
Pozdrawiam (z Misią siedzącą na biurku)
oczko