„Problemy. Nie potrafiła ani dobrze ich zdefiniować, ani stwierdzić, kiedy się zaczęły. Wykluwały się prawdopodobnie już od dawna. Zamiar kupna domu nie był kością niezgody. Steve’owi bardziej nie podobało się to, że postawiła sprawę na ostrzu noża.
Nie chciał ani domu, ani nie zamierzał zaakceptować planów dotyczących zawodowej kariery żony. Wiele lat temu rzeczywiście uznali, że lepiej nie osiedlać się w jednym miejscu. Uważali własny dom za kulę u nogi. Postanowili, że zdecydują się na taki krok, gdy zechcą radykalnie odmienić swoje życie.
Ona już od dawna pragnęła tej zmiany, a Steve zupełnie tego nie rozumiał.” *
Po rozczarowującej lekturze "Mistrza" (która jednak przyczyniła się do ciekawej dyskusji na fejsie w grupie "Czytamy polskich autorów") zabrałam się za kolejną książkę okupującą mój regał. Również i tym razem jeszcze przed lekturą miałam co do niej mieszane uczucia. Wydawca, w tym przypadku Harlequin, wszak jednoznacznie określa typ literatury, jaką firmuje. Zaryzykowałam, mając do dyspozycji dwa wyjścia: przemęczyć do końca lub rzucić w połowie. Ostatecznie jednak nic z tego nie wynikło. Bo książki nie zmęczyłam, ani nie odłożyłam w połowie. Przeczytałam do końca z przyjemnością i zainteresowaniem. Żaden z niej romans. To ten typ powieści, który był mi właśnie potrzebny po irytującym "Mistrzu": ciepłej, kojącej, emocjonalnej zwyczajnej - obyczajówki wygodnej jak ciepłe kapce, które z przyjemnością wkłada się po całym dniu spędzonym poza domem. Opowieści nie o seksie, kasie i władzy, ale o zwyczajnych ludzkich radościach, smutkach, dylematach i wyborach.
Rodzina Benettów - Steve, Grace oraz ich trójka dzieci: 18-letnie bliźniaki Brian i Emma oraz 15-letnia Katie. Steve, zastępca dowódcy Grupy Lotniczej otrzymał właśnie kolejny rozkaz i lada moment znowu musi wypłynąć w morze, aby przez większą część roku stacjonować na lotniskowcu. Kolejna misja jakich wiele przez ponad 20 lat wojskowej służby w barwach ojczyzny. Zdawać by się mogło, że to dobrze znana i oswojona rzecz dla rodziny marynarza. Tymczasem oprócz każdorazowego, w takiej sytuacji, nagromadzenia smutku, obaw i tęsknoty, u każdego członka rodziny rodzą się nowe emocje. Najmłodsza córka właśnie rozpoczyna naukę w nowej szkole, bliźniacy przygotowują się do klasy maturalnej i coraz bliżej są podjęcia decyzji o wyborze colleg’u, który w dalszej perspektywie zdeterminuje ich dorosłe zawodowe i być może rodzinne życie. Steve wraz z tą misją łączy nadzieje na upragniony w całej wojskowej karierze awans na komandora. Natomiast Grace - spokojna, serdeczna żona, która ponad własne marzenia przez całe lata stawiała dobro rodziny i zajmowanie się domem, umożliwiając tym samym mężowi swobodne pięcie się po szczeblach kariery - uświadamia sobie, że kończąc właśnie 40 rok życia stoi w miejscu. Jest stłamszona przez codzienność i brak realizacji własnych marzeń. Zdaje sobie sprawę, że jest nieco zaniedbaną, zwyczajną kobietą z nadmiarem kilogramów, za to bez własnego domu. Rodzina Benettów z uwagi na specyfikę pracy Steve’a przeprowadzała się dość często w różne rejony świata. Każdorazowo było to związane z miejscem, w którym on wypełniał swoje obowiązki służbowe na pływającym lotniskowcu. Nie mieli zatem możliwości zakotwiczyć w jednym miejscu na stałe, a tym samym zakupić własnego domu.
Ciągłe przeprowadzki sprawiły, że Grace wyspecjalizowała się w ich organizacji, dzięki czemu swoją wiedzę charytatywnie przekazywała innym rodzinom marynarzy. Częste zmiany miejsca spowodowały również niemożność nawiązywania głębszych relacji z rówieśnikami (w przypadku dzieci), zawiązywania przyjaźni i oswojenia miejsca, w którym się żyło.
W momencie, kiedy Grace podzieliła się swoimi wątpliwościami i marzeniami z mężem - natrafiła na mur niezrozumienia z jego strony. Każde z nich miało swoje racje, których nie dało się pogodzić. Oliwy do ognia dodała wiadomość o synu Steve’a z pierwszego małżeństwa. Syna, o którym nie miał pojęcia, że istnieje. Grace natomiast nie wiedziała, że jej mąż był już kiedyś żonaty. Przelało to czarę goryczy skumulowanych wzajemnych pretensji i żalów. Steve wyruszył w morze ze świadomością, że jego małżeństwo właśnie rozpada się w drobny pył.
„Z powodu ostatniej przeprowadzki i natłoku nowych obowiązków nie miał czasu, aby wszechstronnie omówić z Grace ważne sprawy. Dawniej to ona znajdowała na to spokojne pół godziny w ciągu dnia i wtedy rozmawiali o różnych rzeczach. Steve nigdy nie powiedział jej, jaki jest wdzięczny za te chwile. Uważał, że ona o tym wie. Ale ostatnio nawet Grace nie miała na nic czasu i z powodu szaleńczego tempa ich życia dawne półgodzinne sesje rozpłynęły się we mgle. Steve’owi brakowało tych chwil. Ale nie wiedział, jak to wyrazić.
Chyba bez niczyjej winy w ich małżeństwie pojawiły się cieniutkie pęknięcia. Właściwie nie wiadomo skąd, a przynajmniej tak się Steve’owi wydawało.”
Grace, jak przystało na silną charakterem, żonę marynarza postanawia - z mężem lub bez niego - wszystko postawić na jedną kartę. Zapisuje się na aerobik, kupuje upragniony dom, zakłada firmę specjalizującą się w tym, w czym jest specjalistką - doradztwie ds. przeprowadzek, przynosi do domu psa i gorączkowo zastanawia się, w którą stronę podążyć na obecnym etapie życia.
W tym samym czasie rozgrywają się również dramaty jej męża, dzieci oraz bliskich znajomych: którą szkołę wybrać, czy porzucić swoje marzenia na rzecz ambicji rodzica, czy i jak powiedzieć rodzicom o gwałcie, czy nowo powstały związek z marynarzem ma szansę przetrwać, czy pozwolić sobie na romans, jak oswoić się z myślą o "nowym" pierworodnym?
Ocean żalu, niezałatwionych spraw, niewypowiedzianych słów, tęsknoty. Będą pretensje, żale, obawy, zdarzą się wypadki, ale również będzie miejsce na kilka sukcesów, dużo szczęścia, pojawi się satysfakcja i wiara, że wystarczy się tylko odważyć, a już można przenosić góry. Oraz konkluzja, że w związku trzeba mieć dla siebie wzajemnie czas, rozmawiać i słuchać, a nie tylko słyszeć. Dobra lektura na świąteczny czas, kiedy szczególnie zwraca się uwagę na więzy rodzinne, niż podczas zwykłych codziennych dni w roku.
Cieszę się, że wydawca nie kombinował z tytułem. Brzmi on dokładnie tak, jak w oryginale. Dodatkowo bardzo trafnie opisuje książkę – zarówno dosłownie, jak i metaforycznie.
4/6
_____________
* wszystkie cytaty: Susan Wiggs - A między nami ocean; Wydawnictwo Harlequin Enterprises Sp. z o. o.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytamy powieści obyczajowe