Boimy się, że sama relacja to za mało, by drugiej stronie chciało się chcieć – przyzwyczailiśmy się, że relacje trzeba wzmacniać siłą, przewagą, przemocą, a wyprowadzanie dzieci „na ludzi” oznacza często sprawianie im przykrości, za które kiedyś mają nam być wdzięczne.
Tymczasem nie musi to tak wyglądać – coraz więcej rodziców i dzieci doświadcza, że rezygnacja z kar stwarza pole do dialogu oraz porozumienia również wtedy, gdy dzieci rosną i przestają obwiać się rodzicielskiej przewagi. Że robią coś (lub nie robią czegoś) nie z obawy przed karą, ale dlatego, że rozumieją, jaki wpływ ma ich działanie na innych – i chcą im czegoś oszczędzić lub coś ofiarować.*
Święta to chyba najlepszy sprawdzian dla rodzinnych relacji. Może to być czas, na który czeka się z niecierpliwością, bo wspólne spotkania w rodzinnym gronie są przyjemnością, albo zaciska zęby i odlicza minuty i godziny cyklicznej udręki lub jeszcze inaczej – ucieka od nich. To wszystko zależy od tego, jak wygląda życie rodzinne w zwykłym codziennym czasie. Czy rodzice i dzieci potrafią ze sobą rozmawiać, wspólnie rozwiązywać problemy, nie obarczać winą, ale poszukiwać dialogu?
Zwykło się mawiać: „małe dziecko – mały kłopot, duże dziecko – duży kłopot” i dokładać do tego etykietki m.in. buntu 2-latka, i buzującego hormonami trudnego nastolatka. Czy rzeczywiście istnieją „niegrzeczne dzieci”? I czy faktycznie wychowywanie dziecka to orka na ugorze? Czy metoda kija i marchewki lub tzw. „bezstresowe wychowanie” to jedyne modele, z których mogą korzystać rodzice?
A gdyby tak wyjść ze schematu? Zapomnieć o karach i nagrodach, o tych wszystkich szlabanach na komputer, zabierania telefonu, zakazami wyjścia lub wyjazdu w atrakcyjne miejsce i przestać powielać metody własnych rodziców, tylko po to, aby uzyskać „wychowawczy efekt” w stosunku do swojego upartego dziecka i/lub krnąbrnego nastolatka? Przecież z kar dziecko kiedyś wyrośnie, przewaga rodzica nagle zmaleje. Jak wtedy będzie wyglądała relacja dorosłego dziecka z rodzicem?
Moja pasierbica jest obecnie w tzw. „głupim wieku”. Wystarczy słowo-wytrych „nastolatka” i większość głośno wzdycha, przewraca oczami albo składa wyrazy głębokiego współczucia. A ja się cieszę, że właśnie jesteśmy na tym etapie. Zwariowałam, czy trafiło się wyjątkowo „grzeczne dziecko”? Bynajmniej!
Co pierwsze przychodzi na myśl, kiedy dziecko coś przeskrobie? Kara, nieprawdaż? A gdyby tak usiąść wspólnie i porozmawiać o kłopotach? Gdyby np. uwagę nauczyciela potraktować nie jako wychowawczą porażkę, ale informację o trudnej sytuacji? Gdyby najpierw wysłuchać dziecka, wczuć się w emocje drugiej strony, zrozumieć, jak zdarzenie wygląda z jej strony i wspólnie wypracować sposoby opanowania kłopotów?
Fundamentem relacji nie tylko na płaszczyźnie rodzic-dziecko, ale międzyludzkiej powinna być empatia. Właśnie od niej zaczyna się poszanowanie autonomii drugiej osoby i możliwość wypracowania dialogu i wzajemnego szacunku, dzięki którym można szybko i bezboleśnie rozwiązać każdy konflikt.
I o tym właśnie jest książka Małgorzaty Musiał. O porzuceniu schematów, o zmianie postępowania w kryzysowych sytuacjach, wzmacniania pozytywnych relacji i o przemodelowaniu z góry ustalonych ról. O tym, że rodzic wcale nie musi być żandarmem, a może być mentorem. I wcale nie musi odgrywać przy tym roli kumpla dziecka.
I o tym właśnie jest książka Małgorzaty Musiał. O porzuceniu schematów, o zmianie postępowania w kryzysowych sytuacjach, wzmacniania pozytywnych relacji i o przemodelowaniu z góry ustalonych ról. O tym, że rodzic wcale nie musi być żandarmem, a może być mentorem. I wcale nie musi odgrywać przy tym roli kumpla dziecka.
Małgorzata Musiał wspólnie z przyjaciółką Joanną Dardzińską, z którą prowadzi warsztaty dla rodziców opracowała model piramidy (wzorowany na piramidzie potrzeb Maslowa) będący punktem wyjścia dla wypracowania zachowań skutkujących harmonią w życiu rodzinnym nawet wobec występujących trudności i problemów. Rozwinięcie jej składowych (Granice, Emocje, Współpraca, Rozwiązywanie konfliktów, Konsekwencje) jest właśnie treścią recenzowanej książki. Swoją drogą przystępnie napisanej i bardzo przydatnej. Jest to książka odwołująca się do pedagogiki m.in. Jespera Juula i Agnieszki Stein i bardzo w duchu rodzicielstwa bliskości. Wszak rodzicielstwo bliskości to nie tylko naturalny poród, noszenie w chuście, karmienie piersią, współspanie. To przede wszystkim empatia, szacunek i chęć zrozumienia drugiej, najbliższej nam osoby.
Wnioski z badania The Harvard Study of Adult Development, w którym przez 75 lat śledzono losy 724 mężczyzn, których co roku pytano o pracę i rodzinę były następujące: Dobre relacje z innymi ludźmi sprawiają, że jesteśmy zdrowi i szczęśliwi. Czyż to nie brzmi przyjemnie? :)
Już niebawem odbędą się 2 potkania autorskie z autorką książki, Małgorzatą Musiał:
• Toruń, 27 kwietnia, godz. 18.00, Centrum Sztuki Współczesnej, Wały G. Władysława Sikorskiego 13
• Warszawa, 17 maja, godz. 18.00, Mediateka, ul. Szegedyńska 13a.
Natomiast jako uzupełnienie recenzowanej książki polecam następujące tytuły:
Frances E. Jesen i Amy Ellis Nutt, Mózg nastolatka. Jak przetrwać dorastanie własnych dzieci; wyd. W.A.B. 2016
____________________________
* Małgorzata Musiał, Dobra relacja. Skrzynka z narzędziami dla współczesnej rodziny, wyd. Mamania 2017 (nowa seria "Z Bocianem" to poradniki dla rodziców, w której ukazywać się będą wartościowe książki polskich autorów)
Egzemplarz do recenzji przekazało wyd. Mamania